kwalifikacje: Wiedziałem że walka będzie się toczyć pomiędzy mną a Domino, myślałem, że uda mi się zdobyć pierwsze pole position, była nawet taka możliwośc, ponieważ miałem rekord w pierwszym sektorze, później niestety co chwile mi zacinało obraz przez co traciłem ważne sekundy ale w ostateczności jeszcze się poprawiłem ale nie na tyle by wyprzedzić Domino. P2 to żadna sensacja.
wyścig 1: Po ustawieniu na gridzie problemów początek się zaczął, kierownica nie było odpowiednio ustawiona, jak dotychczas i wiedziałem, że start jak i utrzymanie pozycji będzie nielada wyzwaniem. I tak się stało, mar mnie wyprzedził, ja walczyłem z kierownicą. Na drugim czy trzecim okrążeniu jadąc za marem, musiałem uciekać by mu w tył nie wjechać po tym jak przed T1 przyhamował (nie wiedzieć czemu, tam wystarczyłoby puścić gaz) i wjechałem na tarkę, czego rezultatem był spin. Postawiło mie na środku toru, a z naprzeciwka leciały pociski, bałem się, że ktoś mnie uderzy, wymijali mnie i z jednej i drugiej strony, Mauro chyba nie zauważył mnie i ratując się uderzył bandę.. w pewnej chwili zobaczyłem lukę i stwierdziłem że muszę się wydostać, chciałem doczłapać się do bandy ale pojawił się Mario i zaliczył takiego dzwona, że oboje musieliśmy zjechać do pit stopu na dobrą minutę. Chciałoby się rzec, że to koniec problemów ale jednak nie. Podczas naprawy w pit stopie zdarzyła się pierwsza w moim wykonaniu i w ogóle w całej karierze wpadka stulecia. Opuszczając swoje stanowisko uderzyłem... Mario. Tak znowu z nim ale tym razem to ja jego, uderzenie było na tyle silne, że jemu przeciąłem oponę a mnie obróciło i wybiło do garażu. Istne nieprawdopodonieśtwo. Coś niebywałego, chyba się pogubiłem wtedy ale no cóż, tym najlepszym też zdarzają się wpadki... sądze tylko że to może być potraktowane jako "funny crash during sixth season". Po tych incydentach, wyjechałem na P18 i juz auto się nie prowadziło jakbym chcial, za chwile spin i jeszcze jeden kontakt z bandą aż odechciało mi się jechać... w pewnym momencie dogonil mnie Domino, musiał mieć dziwną minę jak dublował osobę ktora stała z nim w pierwszej lini na starcie. Stało się wtedy coś nie bywałego. Przyczepiłem się do niego i jechałem za nim dosyć dobrym po tych wypadkach tempem wyścigowym, że w pewnym momencie lider wyścigu po prostu mnie... puścił
siedziałem mu na zderzaku i pewnie stwierdził ...jedź koleś goń pozostałych... i rzeczywiście odjechałem mu na pare sekund ale gdy zobaczylem ze dogonienie Lobotomiego mija sie z cele to zwolnilem i szczęśliwie dowiozłem najgorsze chyba miejsce w tym roku.
wyścig 2: Po całkowitej naprawie wozu i ustabilizowania kierownicy miałem super nadzieje na zwycięstwo z uwagi na słabe tempo pozostałych, prócz mnie i Domino. Start w porządku bez sensacji, trochę walki, coś tam zyskałem,. Na dochamowaniu Crus zaliczył kontakt z poboczem, w efekcie czego zachaczył o mój samochód i wytrącił mnie z lini jazdy, na domiar złego przede mną stała się kraksa WooQasha i mara, a ja uderzony przez Crusa wleciałem prosto na mara, uszkodzenia gwarantowane. Jakoś się z tego wtdostałem i gnałem dalej... Kolejna sytuacja dosyć śmiechowa.. lider jak i vicelider zaliczyli uślizg w pierwszym sektorze i spotkała ich wizyta ze ścianą.. niestety kolega w audi zbyt optymistycznie wjechał na linię wyścigową, efektem czego było poteżne uderzenie, że aż mnie obróciło. Działo się to na 4 lub 5 okrążeniu. No po prostu pech na samym początku. Musiałem zmienić strategie i zaraz zjechałem do pit stopu. Naprawa, świeże opony, dosyć szybko mechanikom to zeszło i rura, wyjazd na P11, patrząc na swoje tempo i na prawdopodobieństwo zjazdu pozostałych zawodników dawało mi spore szanse na podium. I tak się też stało, dzięki ustabilizowaniu sytuacji i spokojnej, szybkiej jeździe udało mi się powalczyć z kilkoma osobami i szczęśliwie dowiozłem P2.
podsumowując: Totalny koszmar w moim wykonaniu, miałem totalnego pecha kiedy Domino po prostu omijał wszystkie zdarzenia zyskując kolejne pozycje. Miał jakiegoś anioła nad sobą, który unikał go od wypadków. Fart niesamowity, dla mnie pechowy weekend mimo dobrego wyniku w R2. Mogłobyć dużo lepiej ale czasu już nie cofnę. Następne wyścigi pod znakiem zapytania, ponieważ czeka mnie sporo spraw osobistych do załatwiania. Ave