Q: liczyłem na P7, by być blisko czołówki. Niestety skończyło się na P9, a do rywala przed sobą straciłem tyle, że jakbym wyrównał swoje najlepsze czasy sektorów z Q, to i tak bym go nie dopadł. W dodatku picem obronione P9 przed Lobotomym o 0.020 sekundy.
R1: tu liczyłem na więcej bo wiedziałem, że setup jest bardzo mocny jak chodzi o tempo wyścigowe. Tu się nie myliłem: MBrother pomimo dwóch błędów doganiał Slimmiego i Domino, a Stig naciskał i wyprzedził Oskarooo. Sam miałem dobry start, zrównałem się z Fafim, ale w T1 musiałem odpuścić. W tym czasie dostałem strzała od Lobotomy, postawiło mnie bokiem i już byłem pewny, że R1 skończę spinem i skasowaniem przez niewinnego rywala. Tak się stało, walnął mnie DraGal. Moje szczęście że samochód ustawił się z powrotem na wprost, ale miałem lekko uszkodzony tył i średnio skasowany bok i w dodatku urwane drzwi. O dziwo okazało się, że auta nie ściąga i można jechać szybko. Połowa wyścigu to walka z rywalami z Seata: WooQashem i Mario. Na początku nawet myślałem, że WooQash specjalnie tak bardzo zwalnia w kilku zakrętach, żeby tylko Mario mógł się do mnie zbliżyć i mnie wyprzedzić. Nie dziwię im się
Nawet doszło do takiej sytuacji, że 2 albo 3 razy na ostatnim łuku w S2 przybrałem tył auta WooQasha, przez co musiałem zdejmować nogę z gazu. Na szczęście wcześniej Mario stracił tempo i tracił do mnie i Woo pomimo walki. Gdzieś w połowie wyścigu zmieniłem jeszcze balans hamulców by się opony nie blokowały i to był strzał w dziesiątkę. Najpierw zaczałem agresywniej naciskać Woo, a gdy go wyprzedziłem, to jeszcze trzymał moje tempo. Końcówka to już inna historia, rywal z Seata zaczął tracić i to porządnie, a ja zbliżałem się mocno do Abartha. Wyprzedziłem go, przestrzeliłem przedostatni zakręt, ale z ostatniego miałem lepsze wyjście i gdyby meta była 50 metrów dalej, wygrałbym z nim
9 miejsce to średni wynik. Mogło być lepiej, ale biorąc pod uwagę kraksę na T1, to wogóle cud że dojechałem.
R2: Start z P6 (chociaż raz wysoko...), po starcie od razu wyprzedziłem 3 rywali, więc na dojeździe do T2 znajdowałem się tuż za czechu i Mario. Znowu się odezwał Seat, już byłem pewien że ciężko będzie wyprzedzić. Jednak za mną jechał The Stig, a że miałem już dosyć odgłosów z rur wydechowych Toledo, to go puściłem. Najpierw on wyprzedził Mario, później mi udało się go wyprzedzić w 2 sektorze. I jak to wtedy wiadomo, obaj pełna rura do przodu, by zyskać jak najwięcej względem Slimmiego i Oskarooo, którzy utknęli za Mario i DraGalem. Udało się uciec tylko na 4 sekundy... Trzeba było zacząć kontrolować sytuację: Stig uciekał, a ja kontrolowałem stratę do niego i przewagę nad Slimmym. Sytuacja była jasna: albo dojechać przed Slimmym i wychodzić ze skóry, albo przez kilka okrążeń go blokować, a potem go przepuścić. Wtedy miałby zbyt dużą stratę do Stiga i nie byłoby w zasadzie gadania o wypadku. Slimmy w końcu mnie wyprzedził, ale o dziwo nie uciekał zbyt mocno. Wystarczyło tylko agresywniej hamować, by utrzymać jego tempo. Do dojazdu do pierwszego lewego zakrętu w S2 trzymałem się w jego tunelu i chciałem może nie tyle co go wyprzedzić, co mu po prostu pokazać że tak łatwo się mnie nie pozbędzie zza zderzaka. Przecie tam nieraz wyprzedzałem. Patrzę, tabliczka 50, odbijam w lewo i już chcę zahamować, jak Slimmy wcisnął hamulec. Lekko go szturchnąłem (no parę centymetrów go zahaczyłem, no...) i widząc, że wypada na pobocze, postanowiłem poczekać. Stanąłem, chcę tylko ruszyć do przodu trochę, a auto nie chce jechać. Szlag, nie dość że ze żwiru ciężko wyjechać, to asfalt na poboczu był jeszcze gorszy. Wyjechałem tuż za Lobotomy, mocno go naciskałem na ostatnich okrążeniach, ale jednak musiałem spasować. Gdybym nie czekał, byłbym przed nim xD
Podsumowując, mogło być lepiej. W R1 była szansa na miejsce w TOP7, a w R2 miałbym podium. Cóz, wyścigi są jakie są. Jeden błąd w wyścigu i wszystko skaszanione. Cieszy natomiast to że setup okazał się dobry na wyścig, dwóch naszych zawodników wywalczyło znakomite miejsca. Teraz trzeba się skupić i na setupie kwalifikacyjnym, bo na razie to poracha niesamowita. I szczerze mówiąc, boję się Butalo.